Utratę wagi uważam za największy sukces, ponieważ już od dłuższego czasu przymierzałam się do podjęcia jakiejś diety i zrzucenia zbędnych kilogramów, jednak jakoś mi się to nie udawało. Tym razem miałam motywację w postaci choroby i konieczności zastosowania diety zdrowotnej. W czasie jej trwania, moja waga drgnęła i zaczęła stopniowo spadać. Był to świetny impuls do rozpoczęcia pracy nad sobą. Nie mogłam nie wykorzystać takiej szansy, wzięłam się w garść i w końcu zaczynam wracać do z dawana wymarzonej figury i formy;)
Zaczęłam pilnować tego co i w jakich ilościach jem, postanowiłam więcej się ruszać, szczególnie wykorzystując wszelką aktywności na świeżym powietrzu, dzięki czemu dotleniam organizm, a po takiej dawce tlenu zdecydowanie lepiej pracuje mi się umysłowo.
Cieszy mnie także niezmiernie poprawa samopoczucia, gdyż było już także siedziałam znudzona i zniechęcona, nie mając na nic siły, ani ochoty. Obecnie tryskam entuzjazmem i mam ochotę „przenosić góry”. Nie wiem czy wynika to ze zmiany diety, utraty wagi czy większej ilości ruchu, czy może ze wszystkich tych czynników razem wziętych, nie to jest jednak istotne, najważniejsze jest to, że czuje się wyśmienicie.
Poniżej przedstawiam zmiany jakie wprowadziłam w do swojego życia, które w znaczny sposób przyczyniły się do poprawy mojego wyglądu i samopoczucia.
Choroba
Dieta
- Jem 5 małych posiłków w ciągu dnia (czasami 4).
- Ostatni posiłek jem na 3 godziny przed pójściem spać – nie mówię, że nie można jeść np. po 18, wszystko zależy od tego jaki tryb życia się prowadzi. Ja zazwyczaj chodzę spać około północy, dlatego gdybym zjadła kolacje o 18, nie dotrwałabym do późnego wieczora, dlatego często jem około 20. Jednak K., który chodzi spać o wiele wcześniej (21.30) nie lubi gdy podaję obiad tak późno, ponieważ gdy się położy krótko po jedzeniu, to jest mu ciężko na żołądku i zwyczajnie niedobrze. Dlatego też dietę i rytm posiłków należy dostosować do własnego trybu życia.
- Nie podjadam, nie przekąszam między posiłkami, przynajmniej bardzo się staram, choć są dni, że mam strasznego „głoda”, wtedy zdarza mi się chwycić po jakąś przekąskę, ale zdecydowanie nie są to np. chipsy;)
- Nie kupuję śmieciowego, gotowego jedzenia z marketów. Teraz, gdy patrzę na takie „fast food” w sklepowych ladach, to nieomalże widzę ten tłuszcz którym jest ono nasączone, prawie czuję go w ustach. Brrr.
- Mały talerz – mniejsze porcje – nakładam jedzenie na mały talerz, dzięki czemu zjadam mniej, a mimo tego czuję się najedzona. Wprowadzenie takiego zabiegu pozwala na lepsze kontrolowanie wielkość porcji.
- Piję wodę – 2,5 litra w ciągu dnia. Początkowo było to trudne, ale po pewnym czasie udaje się bez problemu, a organizm sam domaga się płynu. Polecam również aplikację na telefon, która przypomina o piciu oraz zlicza ile jej w ciągu dnia wypiliśmy. Początkowo wydawało mi się to śmieszne, jednak aplikacja okazała się naprawdę bardzo pomocna.
- Alkohol – znacznie zredukowałam spożycie ze względów zdrowotnych, zarówno z myślą o mojej wątrobie, jak i ze względów dietetycznych, alkohole zawierają sporo cukru i pustych kalorii, ogólnie są tuczące, szczególnie piwo.
- Gotuję zupy – gęste, zawiesiste, sycące kremy, bez dodatku śmietany czy mąki.
- Warzywa – gotowane, najlepiej na parze, dzięki czemu nie tracą cennych witamin i zachowują ładny, naturalny kolor.
- Chude mięso – kurczak, indyk, wieprzowina, gotowane np. w sosach lub na parze, pieczone.
- Ryby – tych w moim menu zawsze było za mało, obecnie staram się jeść ich nieco więcej, gotuje je w sosach na parze lub piekę.
- Nie przygotowuję sosów bazujących na majonezie lub śmietanie. Majonez bardzo skutecznie zastępuje jogurt grecki, a jako substytut śmietany służy mi serek kremowy np. Philadelphia.
- Nie jem żadnych tłustych ani smażonych potraw, szczególnie tych smażonych na głębokim tłuszczu (odpada schabowy i frytki). Wydaje mi się, że to właśnie głównie dzięki wyeliminowaniu tych produktów udało mi się schudnąć, a poza tym czuję się bez tego całego tłuszczu lepiej i „lżej”.
- Nie dla słodyczy – ze słodyczami raczej nigdy nie miałam problemów, czasami lubię przekąsić wafelek (niezbyt słodki), a po jednej kostce czekolady czuję się zasłodzona. Myślę że nie są to ilości, które mogłyby negatywnie wpłynąć na mój proces odchudzania. Choć nie skusiłam się na pączka w tłusty czwartek.
- Jedzonko do pracy – niedawno pisałam o tym ile oszczędzam nie kupując jedzenia w pracy. Przygotowywanie jedzenia do pracy to oczywiście nie tylko korzyści materialne, ale przede wszystkim zdrowe i lekkie posiłki, dzięki którym udaje mi się chudnąć. Wiem co znajduje się w tych potrawach, ponieważ przygotowuję je z dozwolonych składników. Stołówce w pracy powiedziałam stanowcze i kategoryczne NIE. Rozstałam się definitywnie z frytkami i pie’ami i choć czasami kusząco pachną, to nie zamierzam im ulec 😉
Odpowiednia dieta to podstawa do jakichkolwiek dalszych działań i to od niej w głównej mierze zależy nasze samopoczucie. Pisze odpowiednia, ponieważ wydaje mi się że słowo „dieta” kojarzy się raczej negatywnie, z głodowaniem i jedzeniem ścisłe określonych i mało urozmaiconych i raczej niesmacznych dań. Tak oczywiście nie jest, dieta w kontekście o jakim mówię to raczej sposób odżywiania – prawidłowy, zbilansowany, zdrowy i smaczny. Sami musicie dojść do tego co jest dla Was dobre jakie produkty możecie jeść i przygotowywać je tak, aby były pyszne i wyglądały apetycznie
Ruch
- Rower – to mój środek transportu, codziennie dojeżdżam nim do pracy. Poza tym w miarę możliwości, wolnego czasu i sprzyjającej aury wybieram się na bliższe i dalsze przejażdżki, o których możecie poczytać na moim blogu rowerowym.
- Siłownia – na siłownię byłam zapisana już od dawna, jednak przez baaardzo długi czas na nią nie chodziłam. Ot jakoś nie składało się, nie było czasu, chęci. Wróciłam tam jakieś dwa tygodnie temu i jestem zachwycona! Biegam, pocę się, wyciskam, chodzę na dodatkowe zajęcia prowadzone przez instruktorów i jak już tam dotrę to nie mam ochoty wychodzić 😉 Po takiej sesji mimo, że zmęczona, to czują się pełna energii, dalej mam ochotę biegać, skakać, działać 🙂 Jak widzicie ćwiczenia mają na mnie bardzo pozytywny wpływ. To oczywiście strona psychiczna, poprawie ulega także moje ciało – spalam kalorie, rzeźbie mięśnie, pozbywam się nadmiaru tłuszczyku;) Gorąco polecam!
- Rolki/Łyżwy – na łyżwach byłam już kilka razy w tym roku i zawsze jest to dla mnie świetna zabawa, ruszam, się, spalam trochę kalorii, mam nadzieję, że poprawia się także wygląd mojej pupy, choć chyba jeszcze za wcześnie, aby to stwierdzić. Podobny wpływ mają rolki, a ich dodatkową zaletą jest jazda na świeżym powietrzu;) A skoro jestem przy rolkach, w końcu się na nie zdecydowałam i kupiłam, a raczej dostałam w prezencie urodzinowym, co prawda do urodzin jeszcze trochę czasu, ale pogoda była taka piękna, że już nie mogłam się doczekać;) Wkrótce napiszę o nich więcej.
- Skakanka – o walorach skakanki pisałam prawie rok temu, trochę na niej skakałam, później niestety przestałam, czego bardzo żałuję, jednak koniecznie muszę do niej wrócić, pomocne będzie w tym wyzwanie Różowej Klary, które muszę podjąć.
- Ćwiczenia – w domu, pracy, gdzie się da. Poważnie! Mam takie zasoby energii, że nie wiem co z sobą zrobić, nosi mnie, mam wewnętrzna potrzebę ruszania się. W sumie wystarczy niewielka ilość miejsca, aby wykonać kilka prostych ćwiczeń np. przysiady czy praca nad ramionami czy pośladkami (idealnie nadaje się do tego toaleta dla niepełnosprawnych;))
- Każdego dnia jakaś inna forma ruchu – codziennie staram się wykonywać jakaś inną aktywność fizyczną (oczywiście poza jazda rowerem) na razie są łyżwy, czasami rolki i siłownia, mam zamiar chodzić do pracy na pieszo lub jeździć tam na rolkach, ale zanim do tego dojdzie muszę się podszkolić w jeździe 😉
- Basen – swego czasu często chodziłam na basen, jednak i tu pojawiła się duża przerwa, zamierzam to zmienić i znów zacząć pływać, ponieważ ma ono bardzo pozytywny wpływ na całe ciało, pracują wszystkie mięśnie, poprawia kondycję i wytrzymałość.
- Jesz w pracy – wstań od biurka – nie wiedziałam czy ten punkt umieścić w części dotyczącej diety czy ruchu, ostatecznie postanowiłam napisać o tym tutaj. Chodzi tu z jednej strony o świadome jedzenie, o którym pisałam wyżej, aby nie jeść klikając w komputer, a po drugie, aby oderwać się od biurka, zmienić na chwilę otoczenie i zjeść spokojnie posiłek np. w towarzystwie znajomych.
Ruch jest bardzo istotnym elementem życia. Człowiek nie został stworzony do prowadzenia siedzącego trybu życia, potrzebuje ruchu i częstych zmian pozycji (będę o tym jeszcze pisać). Dzięki aktywności fizycznej poprawia się samopoczucie, wzrasta tempo przemiany materii, a organizm jest lepiej dotleniony, co pozytywnie wpływa między innymi na procesy myślowe. Właśnie dlatego po przejażdżce rowerem, spacerze, bieganiu, basenie, czy wizycie w siłowni lepiej się myśli i pracuje. I nie są to puste frazesy, tylko przetestowane na własnej skórze fakty;)
Podsumowując:
Czuje się z tym fantastycznie, mam więcej energii, chęci do życia i robienia różnych rzeczy.
Można powiedzieć że choroba wyszła mi na dobre 😉 Zmobilizowała mnie do tego, aby zacząć o siebie dbać, lepiej jeść i więcej się ruszać. Dzięki temu, że zgubiłam trochę zbędnych kilogramów mogę nosić wiele ubrań, których od dłuższego czasu nie zakładałam, ponieważ były za ciasne, teraz leżą idealnie lub są nawet nieco za luźne 😉 Cieszę się z tego niezmiernie, bo wyglądam o wiele lepiej, staram się także ubierać nieco inaczej niż do tej pory, powiedziałabym trochę bardziej elegancko 😉 Także nie będę wstydziła się wyjść na plażę w kostiumie. A wakacje zbliżają się wielkimi krokami.
Dla dobrego samopoczucia konieczna jest także odpowiednia dawka ruchu. Ja po siłowni czuję się pełna energii, a mój umysł jest wypoczęty, zrelaksowany i gotowy do pracy. Każdy powinien wybrać dla siebie taki rodzaj sportu, jaki mu najbardziej odpowiada, jedni wolą biegać, inni pływać, a jeszcze inni spalać kalorie tańcząc zumbę. Możliwości jest mnóstwo, trzeba tylko wybrać coś dla siebie i się temu oddać.
Dzięki tym drobnym zmianom w odżywianiu i niewielkiej porcji ruchu czuję, że odżyłam, jestem pozytywnie nastawiona do życia, rozpiera mnie energia, mam więcej siły i chęci do działania. Bywają dni, że mam niesamowita wenę i mnóstwo pomysłów, nad którymi czasami nie mogę zapanować – jest ich tak wiele, że nie wiem od którego zacząć.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że prawidłowa dieta oraz zwiększona aktywność fizyczna, szczególnie ta na świeżym powietrzu, ma zasadniczy wpływ na samopoczucie, szczególnie dla kogoś, kto tak jak ja, spędza cały dzień za biurkiem, a w domu zmienia je na kanapę.
Wszystkie wymienione wyżej rady mogą wydawać się proste i oczywiste, trzeba jednak włożyć sporo wysiłku, aby w nich wytrwać. Ważne jest także, aby wyrobić w sobie odpowiednie nawyki (np. picia wody), rutynę (np. regularne ćwiczenie), a do tego trzeba mieć silną wolę, aby nie spocząć na laurach – przestać zdrowo się odżywiać, bo chwilowo czuję się lepiej lub zaprzestać aktywności fizycznej, bo udało mi się zrzucić kilka kilogramów. Jeżeli tak się stanie, to z pewnością szybko zacznie się przybierać na wadze, samopoczucie znów się pogorszy i ponownie będziemy odczuwać brak energii.
Dlatego też trzymajcie za mnie kciuki, aby udało mi się kontynuować zdrową dietę, a wolny czas spędzać uprawiając sport, a nie siedząc na kanapie.
A co Wy sądzicie o takiej zmianie stylu życia, diecie i aktywności fizycznej? Jeżeli macie jakieś doświadczenia w tej kwestii to koniecznie się nimi podzielcie!
Pozdrawiam!
4 komentarze
Fajny wpis i co najważniejsze nie w stylu "masz jeść dokładnie to, to i to". Ogólnie to się zgadzam z tym co jest napisane jedyne moje "ale" to piwo bo za bardzo je miłuję 😉 Z resztą z wiedzy, którą pozyskałem z różnych źródeł wynika, że alkohol sam w sobie nie jest powodem tycia. Winne jest łaknienie po alkoholu skutkujące intensywnym podjadaniem. Inny dowód to, że nie ma zbyt wielu alkoholików grubasów chyba, że są majętni i mogą wydać na jedzenie tyle samo co na alkohol. Co do reszty wpisu to powtórzę raz jeszcze… dobrze prawisz, szkoda tylko, że czasami ciężko jest samo się zaprzeć i tak postępować.
Piwo tez bardzo lubie i calkowicie z niego nie zrezygnowalam, jedynie znacznie ograniczylam spozycie 🙂 Co do alkoholu, to faktycznie rozne sa teoriie, najgorsze sa ponoc alko-opy, ktore aprocz alkoholu (sladowe ilosci) maja duzo chemii i cukru.
Ciesze sie, ze wpis Ci sie podobal, mam nadzieje ze bedziesz zagladal czesciej 😉
Pozdrawiam!
Mocno trzymam kciuki za Ciebie 🙂
Świetny wpis!
Dziękuję! Nadal nad sobą pracuję 🙂