Czas czytania 7 min
Jedzenie stanowi nieodzowny element podróżowania i poznawania kultury danego miejsca, dlatego odwiedzając nowe kraje warto popróbować lokalnych produktów. Jedzenie na Maderze jest bardzo smaczne i stosunkowo niedrogie (mam tu na myśli jedzenie w barach, knajpkach i restauracjach), produkty spożywcze w marketach są natomiast nieco droższe. 3 daniowy obiad w knajpce w centrum Funchal można kupić już za 10 euro (promocja). Kuchnia maderska jest bardzo urozmaicona i z pewnością każdy znajdzie tam coś dla siebie, zarówno zagorzały mięsożerca, fan owoców morza, jak i wegetarianin. Na Maderze można skosztować również wielu egzotycznych owoców, których smaki i konsystencja zupełnie Was zaskoczą.
Jedzenie na Maderze
Bolo
Naszym największym odkryciem było „Bolo” – lokalny, płaski chlebek podawany z masłem czosnkowym lub w wersji bardziej wypasionej z innymi dodatkami: serem, wołowiną, jajkiem (nieco podobny do hamburgera). Chlebek jest przepyszny, tak nam zasmakował, że jedliśmy go niemal codziennie jako przekąskę na lunch. Bolo z masłem czosnkowym idealnie pasuje do piwa, natomiast bolo w postaci kanapki z dodatkiem wołowiny, pomidorem, sałatą, szynką i żółtym serem, a czasami także jajkiem, to konkretne danie obiadowe, które zaspokoi głód na dobrych kilka godzin. Taka wypasiona kanapka kosztuje około 5 euro. Natomiast bolo z masłem czosnkowym, kupione na stoisku na ulicy, świeżo upieczone to koszt 2,50 euro i spokojnie najedzą się nim dwie osoby! Bolo często jest także serwowane jako przystawka w restauracjach, tu za 2,50 zjemy o wiele mniejszą i lżejszą wersję tego rewelacyjnego chlebka, ale równie smaczną.
W knajpkach i pubach do piwa podawane są orzeszki lub chipsy. Bardzo mi się ten zwyczaj podoba, ponieważ zazwyczaj gdy piję piwo mam ochotę coś pochrupać;)
Ryby
Madera słynie z ryb i owoców morza. Na ryneczku w Funchal – Mercados dos Lavadores od rana wystawiają na sprzedaż swój połów lokalni rybacy. Wśród przeróżnych ryb można oczywiście znaleźć najbardziej charakterystyczną rybę Madery – espadę tzw. atlantyckiego potwora. Ryba wygląda strasznie – długa, o czarnej skórze, długich, ostrych zębach i wielkich oczach raczej odstrasza, ale pod tą czarną skórą kryje się wspaniałe, soczyste, białe mięso. Ryba serwowana jest najczęściej grillowana lub smażona w cieście i podawana z pieczonymi bananami. Pychotka – polecam!
Na rynku rybnym można zobaczyć także piękne tuńczyki, dorady, halibuty i wiele innych ryb, których nazw niestety nie znam. Polecam odwiedzić to miejsce chociażby z tego względu 😉
Na ryneczku można także kupić mnóstwo owoców (także suszonych i kandyzowanych) oraz lokalnych ziół i przypraw.
Mięso
Najbardziej popularnym rodzajem mięsa na Maderze jest wołowina, choć oczywiście można znaleźć dania z wieprzowiny czy kurczaka. Zdecydowanie polecam jednak wołowinę, którą miejscowi przygotowują w niezwykle wyszukany i jednocześnie bardzo smaczny sposób. Pierwszym daniem jakie spróbowaliśmy na Maderze była taka właśnie wołowina w sosie własnym z dodatkiem dużej ilości liścia laurowego – najbardziej charakterystycznej rośliny i przyprawy na wyspie. Mięso było fantastyczne, a sos po prostu rewelacyjny, choć nieco słony, ale dochodzę do wniosku, że jest to cecha charakterystyczna krajów wyspiarskich.
Owoce
Gdy zatrzymacie się na dowolnym ryneczku na wyspie, lub będziecie mijać lokalne sklepiki z pewnością rzucą się Wam w oczy przeróżne owoce o nietypowych kształtach, dziwnej skórce i zaskakującym wnętrzu, które koniecznie polecam spróbować!
W pierwszej kolejności, może nie tak zaskakujące – banany – nie wiedziałam, że jest tyle odmian tego popularnego owocu, a na dodatek faktycznie różnią się one smakiem oraz oczywiście ceną! Na ryneczku w Funchal sprzedawcy częstują owocami namawiając do kupna. Trzeba jednak uważać i patrzeć na ceny ponieważ może się okazać, że za kilogram bananów będzie trzeba zapłacić 10 euro, podczas gdy na straganie w innej alejce banany kosztują około 80 centów za kilogram!
Najbardziej smakowicie prezentują się stoiska z marakujami, których można tu spotkać wiele odmian. Marakuje są jednocześnie najdroższymi owocami (20 euro/kg), a ponieważ są dość ciężkie, koszt zakupu nawet jednej sztuki jest wysoki. Na szczęście tu również sprzedawcy częstują poszczególnymi gatunkami tego owocu i można wybrać do zakupu ten, który smakuje najbardziej. Tu ponownie trzeba sprzedawców pilnować, lub wybrać owoc samemu, aby był dojrzały.
Anona – (czerymoja, fleszowiec peruwiański) to moje największe odkrycie, nigdy wcześniej nie widziałam, ani tym bardziej nie jadłam tego owocu, a okazał się niezwykle smaczny. Konsystencją przypomina nieco awokado, ale jest delikatnie słodki. Można je kupić w każdym warzywniaku, w zależności od wielkości i kształtności 1,3-1,8 euro za kilogram. Owoc ma biały miąższ i wielkie czarne pestki.
Na ryneczku Lavradores udało mi się także spróbować trzciny cukrowej.
Słodycze
Madera to raj dla fanów słodyczy, wybór ciast poraża. My nie jesteśmy wielkimi fanami deserów, ale z ciekawości kupiliśmy najbardziej charakterystyczne maderskie słodkości i muszę przyznać, że bardzo nam zasmakowały. Gorąco polecam tradycyjne ciasto z miodem, które przypomina nieco ciasto piernikowe, jest bardzo smaczne oraz ciasteczka z kasztanami, również nieco pachnące przyprawami korzennymi.
Pisząc o jedzeniu na Maderze nie można zapomnieć o lodach. Zazwyczaj w domu nie mam na nie wielkiej ochoty, jednak tam nie mogłam się oprzeć. W mieście znajduje się wiele lodziarni, z ogromnym wyborem smaków. Kupowaliśmy lody w Funchal podczas wieczornych spacerów po nadmorskim bulwarze. Lody z jednej z budek były tak duże, że jedna „gałka” wystarczała nam na pół. Lody są niezwykle intensywne w smaku i kremowe, nie czuć w nich wody lub co gorsza kryształków lodu. Poza tym spróbowałam tu lodów o najdziwniejszym smaku – lodów o smaku pomidorów – bardzo ciekawe połączenie, choć nieco gryzły się ze słodkim wafelkiem, ale smak samych lodów był rewelacyjny, lekko kwaskowy, intensywnie pomidorowy – polecam spróbować. Cena za gałkę to 1,50 euro, ale mogą się nim najeść dwie osoby 😉
Alkohole
Obfitość owoców sprzyja produkcji likierów, warto spróbować likieru z marakui i anony (moje ulubione), ale także miodowego, wiśniowego i innych. Można je kupić w małych buteleczkach na spróbowanie, lub na kieliszki w lokalach, dzięki temu za niewielka kwotę skosztować wielu rożnych rodzajów i ostatecznie wybrać ten który najbardziej nam smakuje, aby kupić go jako pamiątkę z podróży.
Madera znana jest także z win, aby ich popróbować trzeba wybrać się do jednej z licznych winiarni.
Charakterystycznym napojem na Maderze jest poncha, napój alkoholowy z sokiem owocowym (marakuja, pomarańcza).
Jeżeli preferujecie zwykle piwo, to polecam zwykłego lagera – Super Bock, lokalne portugalskie piwo, lekkie, chmielowe, najlepsze oczywiście mocno schłodzone.
Kawa
Na koniec kawa – piją ją wszyscy i wszędzie i jest to napój wysokiej jakości, parzona ze świeżo mielonych ziaren. Kawa jest mocna i aromatyczna i jak nie jestem wielką fanką tego napoju i piję ją sporadycznie, tak tu smakowała mi wyśmienicie. Polecam zasiąść w jakiejś zacisznej knajpce, których jest tu całe mnóstwo i delektować się pyszną czarną kawą. Szwendając się po Funchal trafiliśmy na malutką piekarnię, gdzie zestaw kawa + ciastko kosztował 1 euro! Uwielbiam znajdować i odwiedzać takie miejsca, do których zaglądają raczej tylko lokalni mieszkańcy 😉
Mam nadzieję, że podobała się Wam kulinarna wycieczka po Maderze. Byliście na tej portugalskiej wyspie? Próbowaliście tamtejszego jedzenia? Co Wam najbardziej zasmakowało? Koniecznie podzielcie się wrażeniami!
Pozdrawiam!
7 komentarzy
Kulinarne podróże to chyba mój ulubiony sposób na odkrycie kultury.
Z Madery przywiozłam ponchę, którą nawet po tych kilku latach nadal mam w barku i czasem dzięki niej przenoszę się smakiem na tą wsypę. Mnóstwo tu cudownych smaków i rożnorodności, a to jest cudowne.
Pamiętam, jak byłam mała i tata przywiózł anonę (nawet nie wiedziałam, że tak się nazywał ten owoc) i do tej pory pamiętam jej smak.
Fajnie jest przywizezc z podrozy jakies kulinarne pamiatki i potem w domu konsumujac je, wracac wspomnieniami do miejsc, ktore sie odwiedzilo. Anona to dla mnie od wizyty na Maderze najlepszy owoc, koniecznie musze tam wrocic, aby moc go wiecej zjesc 😉
Uwielbiam Maderę!! Jedzenie pyszne, widoki cudowne – kawałek raju na ziemi 🙂 Na pewno tam jeszcze wrócimy! 🙂
Z tym rajem to prawda! 🙂 Ja sie zakochalam i zdecydowania zamierzam tam wrocic 😉
Madera przyciąga smakiem!! Uwielbiam takie lokalne markety, na których można spróbować wszystkich pyszności danego regionu, a marakuje… odkąd je pierwszy raz spróbowałam, zakochałam się na zawsze 💙
Będąc w nowych miejscach zawsze próbuję lokalnej kuchni. U mnie we wtorek będzie o Teneryfie i Puerto de la Cruz. Tam z kolei, tak jak Ty jadłaś często bolo, ja jadłam papas arrugas (ziemniaczki) więc wiem, co to znaczy zauroczyć się w tak prostej rzeczy. Ciekawi mnie, co to jest za owoc, który pokazujesz na zdjęciu przed anona?
Polska nazwa anony to czerymoja 😉 Polecam sprobowac – jest rewelacyjna! 🙂