Moim najwiekszym problemem jest niestety brak motywacji 🙁
Macie moze jakies sprawdzone sposoby, aby ruszyc cztery litery sprzed komputera i zaczac cwiczyc?
Zastanawiam sie takze nad bieganiem, kiedys troszke probowalam, ale oczywiscie wygralo lenistwo i zaniechalam joggingu. Nie chcialabym w tej kwestii nic obiecywac i zarzekac sie, ze tak oczywiscie, zaczne biegac regularnie, najlepiej 3 razy w tygodniu;) Zastanawiam sie i zamierzam sprobowac, czy mi sie udalo, powiem Wam za jakis czas.
Nie jest jednak tak, ze w ogole sie nie ruszam – codziennie jezdze do pracy rowerem, bez wzgledu na pogode. Nie jest to duzy dystans, raptem 5 kilometrow rano i 5 wieczorem, ale to zawsze cos. Poranne pedalowanie skutecznie mnie dobudza, choc zdarza sie, ze jadac rano zamykaja mi sie oczy;) Taka niewielka dawka wysilku pozytywnie wplywa na organizm, ktory zaczyna sobie spalac kalorie, gdy ja siedzie juz za biurkiem. Wieczorem jest podobnie, moge rozruszac zesztywniale po calym dniu siedzenia stawy.
Gdy dni jeszcze troche sie wydluza, zamierzam po pracy wybierac sie na przejazdzki po miescie, a w piatki, kiedy moge wyjsc z pracy o 12, na dluzsze wycieczki poza miasto.
A w kolejnym poscie z tej serii napisze cos o zmianie nawykow zywieniowych, poniewaz nie chcialabym nazywac tego zbyt drastycznie „dieta”, poza tym slowo to ma pejoratywne znaczenie i zwyczajnie zle sie kojarzy 😉
Pozdrawiam!