W piątek jednak padało i wiało odkąd otworzylam oczy, powiedziałam rowerowi „nie” i postanowiłam jednak skorzystać z komunikacji miejskiej, co jednak nie okazało sie rzeczą łatwą, bilet kosztuje Ł1,20 a całodniowy Ł3, jednak najpierw trzeba mieć te drobne i na dodatek równo odliczone:/ tak więc najpierw musiałam pójśc do bankomatu (w przeciwną stronę niż do przystanku) wypłacić pieniązki, potem do sklepu żeby je rozmienić, poczekać na autobus (na szczęście przyjechał niemal od razu), później telepać się w stronę centrum, przesiąść się na autobus do pracy (o dziwo również nie trzeba było na niego długo czekać) no i jeszcze jakieś 20 minut i już jestem w pracy:) a dzień był niesamowity, co chwilę świeciło słońce lub nadciągała ciemna, ciężka chmura i zaczynało strasznie padać, tak że momentami nic nie było widać, po chwili jednak znowu wychodziło słońce i wszystko szybko wysychało. W pracy siedziałam do 14, a następnie postanowiłam wybrać się do centrum handlowego, ponieważ strasznie dawno nie byłam na zakupach;) Spędziłam dużo czasu w księgarni i udało mi się tam znaleść ciekawą książkę związaną z moim nowym zainteresowaniem:
Po powrocie do domu zaczęłam zagłębiać się w historię rozwoju kolei parowej w Wielkiej Brytanii;)