Czas czytania 6 min
Poza wylegiwaniem się na plaży, przy basenie czy przesiadywaniem w barze, postanowiliśmy nieco urozmaicić nasz wyjazd. Chcieliśmy zwiedzić wyspę, poznać ją nieco lepiej i zobaczyć jak żyją tu ludzie. Zrezygnowaliśmy jednak z wycieczek oferowanych przez biuro podróży – zdecydowaliśmy się wypożyczyć samochód i na własną rękę objechać wyspę. Mam wrażenie, że ta forma zwiedzania jest tu mało popularna, a większość osób ją odradza, w związku ze słabą jakością dróg na wyspie.
Faktycznie na Boa Vista ciężko spotkać zwykły samochód osobowy, zazwyczaj są to mniejsze lub większe terenówki z napędem na 4 koła. Takie małe autko wypożyczyliśmy i my i ruszyliśmy na podbój wyspy, gdzie zaledwie kilka odcinków dróg jest asfaltowych, pozostałe to drogi z kostki brukowej (bazaltowej) lub zwykłego miejscowego kamienia, niektóre w na prawdę kiepskim stanie (rozjeżdżone, nie remontowane) inne to zwyczajne piaszczyste dukty wyjeżdżone i znane tylko tubylcom. Trochę postraszono nas tymi drogami, ale bez przesady jesteśmy z Polski i nie takimi drogami się jeździło, a w rzeczywistości nie były one aż tak straszne 😉
Jazda takimi drogami (jeżeli ktoś lubi) to swego rodzaju atrakcja i nie żałujemy, że zdecydowaliśmy się w ten sposób zwiedzić okolicę.
Wyspę można spokojnie zwiedzić w jeden dzień, objechać ją dookoła i zobaczyć najciekawsze miejsca i atrakcje.
Zanim opiszę naszą wycieczkę i to co podczas niej widzieliśmy chciałabym napisać kilka słów o tym jak wygląda wynajęcie samochodu na Wyspach Zielonego Przylądka.
Nasz hotel znajdował się z dala od cywilizacji, sklepów czy czegokolwiek, dlatego wypożyczyliśmy samochód w hotelu, był tam przedstawiciel firmy zajmujący się wynajmem. Wybraliśmy najmniejszy – najtańszy samochód (Suzuki Jazz), w sam raz dla dwóch osób, ale autko to równie dobrze sprawdziłoby się dla czterech osób. Wynajęcie samochodu, muszę przyznać, nie było tanie, nawet w porównaniu z cenami na Wyspach – 60 euro za dobę. Do tego obowiązywał limit kilometrów, tzn. po przekroczeniu ustalonego kilometrażu trzeba dopłacać za każdy kilometr. W naszym przypadku limit wynosił 130km, a po jego przekroczeniu 1 euro za 1 kilometr. Na szczęście udało się nam zmieścić w limicie – zrobiliśmy 128 kilometrów.
Ponadto trzeba było zostawić kaucję w wysokości 200 euro, stargowaliśmy do 150, bo nie mieliśmy tyle gotówki.
Za samochód zapłaciliśmy gotówką w miejscowej walucie – eskudos (bankomat jest na miejscu w hotelu).
Podobnie jak w każdej wypożyczalni samochód trzeba oddać z takim samym stanem paliwa z jakim się go pożyczyło. Tu był pewien trick, ponieważ na Boa Vista jest tylko jedna stacja benzynowa w stolicy wyspy Sal Rei. Musieliśmy tak wycyrklować z tankowaniem, aby po dojechaniu do hotelu (30km) kontrolka pokazywała odpowiednią wartość (nie chcieliśmy przecież zatankować za dużo;)). Cena paliwa jest podobna jak w Polsce czy na Wyspach czyli około 1.1 euro za litr.
Nasz hotel znajdował się z dala od cywilizacji, sklepów czy czegokolwiek, dlatego wypożyczyliśmy samochód w hotelu, był tam przedstawiciel firmy zajmujący się wynajmem. Wybraliśmy najmniejszy – najtańszy samochód (Suzuki Jazz), w sam raz dla dwóch osób, ale autko to równie dobrze sprawdziłoby się dla czterech osób. Wynajęcie samochodu, muszę przyznać, nie było tanie, nawet w porównaniu z cenami na Wyspach – 60 euro za dobę. Do tego obowiązywał limit kilometrów, tzn. po przekroczeniu ustalonego kilometrażu trzeba dopłacać za każdy kilometr. W naszym przypadku limit wynosił 130km, a po jego przekroczeniu 1 euro za 1 kilometr. Na szczęście udało się nam zmieścić w limicie – zrobiliśmy 128 kilometrów.
Ponadto trzeba było zostawić kaucję w wysokości 200 euro, stargowaliśmy do 150, bo nie mieliśmy tyle gotówki.
Za samochód zapłaciliśmy gotówką w miejscowej walucie – eskudos (bankomat jest na miejscu w hotelu).
Podobnie jak w każdej wypożyczalni samochód trzeba oddać z takim samym stanem paliwa z jakim się go pożyczyło. Tu był pewien trick, ponieważ na Boa Vista jest tylko jedna stacja benzynowa w stolicy wyspy Sal Rei. Musieliśmy tak wycyrklować z tankowaniem, aby po dojechaniu do hotelu (30km) kontrolka pokazywała odpowiednią wartość (nie chcieliśmy przecież zatankować za dużo;)). Cena paliwa jest podobna jak w Polsce czy na Wyspach czyli około 1.1 euro za litr.
Hotel w którym spędzaliśmy wakacje znajdował się na samym południu wyspy, na końcu drogi, zaczęliśmy naszą wycieczkę od odwiedzenia najstarszej osady na wyspie – Pavoacao Velha, tamtędy też jedzie się na jedną z piękniejszych plaż – Santa Monica. My jednak tam nie pojechaliśmy (8km w jedną stronę), ponieważ trochę było nam szkoda czasu i kilometrażu, a plaża, jak to plaża wiadomo – bardzo ładną mieliśmy przy hotelu. Wioska Povoacao Velha znajduje się u stóp góry, która podziurawiona jest jaskiniami i jamami, które służyły miejscowej ludności jako kryjówka w czasach, gdy wyspę nawiedzali piraci. Z wioski musielismy wrócić do głównej drogi (3-4km) i ruszyliśmy dalej wyboistą drogą i w okolicy Rabil odbiliśmy na wschód dobrze utrzymaną drogą z kostki bazaltowej do Joao Galego, Fundo das Figueiras i Cabeco dos Tarafes.
To był najciekawszy odcinek drogi, kilkanaście kilometrów brukowanej drogi przez interior, krajobrazy iście pustynne, wręcz księżycowe, tylko gdzieniegdzie błąkały się kozy. Na drodze obowiązywało ograniczenie prędkości do 50km/h, ja nie rozwijałam nawet takiej prędkości, ale tubylcy pruli tą drogą około 80km/h 😉 Przejechaliśmy przez pasmo niewielkich wzgórz i znaleźliśmy się w nieco innym otoczeniu – tu wygospodarowano małe poletka ogrodzone liśćmi palmowymi, na których uprawia się warzywa i owoce (cebulę, ziemniaki, pomidory, kapustę, fasolę i melony). Te płaty zieleni wyglądają niesamowicie pośród surowego, kamienistego krajobrazu, a to wszystko za sprawą znajdującej się tu oazy.
Malutkie wioski i osady na Boa Vista są niezwykle ciche i senne, a zabudowa bardzo kolorowa. Wyglądają nieco bajkowo, bo pośród szaro-buro-rdzawych, pustynnych wzgórz chowają się takie maleńkie, zadbane, wielobarwne domki. Uliczki są czyste i często obsadzone krzakami hibiskusa i bugenwilli o niezwykle kolorowych kwiatach.
Po odwiedzeniu trzech wiosek musieliśmy się nieco cofnąć, aby dojechać do rozjazdu na Bofaeira, jadąc z minimalną prędkością wzięliśmy lokalnego autostopowicza, który dzielnie maszerował do tej wioski. To był najgorszy odcinek drogi, dziury i bardzo nierówna, chropowata nawierzchnia mocno nas wytrzęsła i zmęczyła.
Dlatego też w Bofareira zrobiliśmy sobie krótki postój, a stamtąd już asfaltową (co za ulga!) drogą dojechaliśmy do stolicy wyspy – Sal Rei.
Sal Rei to główne, portowe miasteczko wyspy, znajduje się tu kilka knajpek i sklepów typu „mydło i powidło”, czyli w jednym sklepie można kupić wszystko od artykułów spożywczych, po chemię, ubrania, sprzęt elektroniczny, a jednocześnie zjeść coś na ciepło i oczywiście coś wypić.
W Sal Rei weszliśmy do kilku sklepów, kupiliśmy pocztówki i znaczki. Kartki dotarły do Polski po prawie 2 miesiącach! 🙂
Jadąc na północ z Sal Rei można bitymi drogami dojechać na wybrzeże, gdzie znajduje się wrak statku Santa Monica. My jednak już tam nie dojechaliśmy, robiło się późno i byliśmy już nieco zmęczeni i wytrzęsieni po jeździe tutejszymi drogami, a jeszcze czekała nas droga powrotna do hotelu (30km). Poza tym kończył nam się limit kilometrów, a nie bardzo chcieliśmy za nie dopłacać.
W Sal Rei weszliśmy do kilku sklepów, kupiliśmy pocztówki i znaczki. Kartki dotarły do Polski po prawie 2 miesiącach! 🙂
Jadąc na północ z Sal Rei można bitymi drogami dojechać na wybrzeże, gdzie znajduje się wrak statku Santa Monica. My jednak już tam nie dojechaliśmy, robiło się późno i byliśmy już nieco zmęczeni i wytrzęsieni po jeździe tutejszymi drogami, a jeszcze czekała nas droga powrotna do hotelu (30km). Poza tym kończył nam się limit kilometrów, a nie bardzo chcieliśmy za nie dopłacać.
Czy warto wynająć samochód na wyspie Boa Vista? Moim zdaniem zdecydowanie tak! My byliśmy z naszej wycieczki bardzo zadowoleni i zdecydowanie każdemu polecam zwiedzenie wyspy w ten sposób!
Pozdrawiam!