Wakacje na Boa Vista to wakacje zdecydowanie dla osób pragnących słońca, plaży i błogiego lenistwa. Na wyspie nie ma zbyt wielu atrakcji, a sam krajobraz jest prawie pustynny, miejscami wręcz księżycowy, widać tylko błąkające się stadka kóz lub smętnie włóczące się osiołki.
Sądzę, że każdy od czasu do czasu potrzebuje tego typu wakacji – totalnego relaksu i odpoczynku, czasu kiedy wszystko ma podane na tacy i kompletnie nic nie musi robić. Nie ma żadnych obowiązków, nie goni go czas, a na zegarek zerka tylko po to aby sprawdzić czy nie nadszedł czas na posiłek.
Hotel, który wybraliśmy (napiszę o nim więcej w osobnym poście) położony był w odludnej części wyspy i w jego okolicy nie było zupełnie nic. Kompleks jest samowystarczalny, wszystko jest na miejscu, a dla spragnionych zakupów na terenie hotelu jest nawet kilka sklepików (z pamiątkami i ubraniami, a także spożywczego, gdzie spragnieni Brytyjczycy kupowali swoje ulubione chipsy!). Wieczorami przy barach było gwarno, ludzie zbierali się tu, aby obejrzeć występ artystyczny, posiedzieć w gronie innych wczasowiczów lub poklikać w internet, ponieważ w głównym lobby było wi-fi. Po występach artystycznych można było udać się na karaoke, gdzie jedni śpiewali, a inni tańczyli i dobrze się bawili. Jeszcze później, jeśli ktoś miał ochotę, można było zajrzeć na dyskotekę i tu się wyszaleć. Atrakcje te są usytuowane z dala od mieszkalnej części hotelu i z pewnością nikomu nie przeszkadzały, a co więcej dyskoteka była wytłumiona i nawet nie było jej słychać przed drzwiami wejściowymi, a muszę dodać, że w środku wcale nie było cicho.
Także jak widzicie rozrywek było sporo i każdy mógł znaleźć coś dla siebie i raczej nie można było się tam nudzić;)
Czy nam się podobało – tak, czy byśmy tam wrócili – nie. Na świecie jest całe mnóstwo fantastycznych miejsc i moim zdaniem szkoda marnować czasu (i urlopu) na odwiedzanie dwa razy tych samych destynacji!