Pierwszych kilka nocy po przyjezdzie spedzilismy w hostelu, a w miedzyczasie szukalismy pracy i jakiegos „stalego” miejsca zamieszkania. Wynajecie miszkania, jesli dopiero co sie przyjechalo i nie ma sie pracy, jest raczej niemozliwe, chyba ze mamy dosc funduszy, aby oplacic depozyt i 3 miesieczny czynsz z gory. My oczywiscie nie dysponowalismy takim zapasem gotowki, w koncu przyjechalismy tu dopiero zarabiac. Ostatecznie wynajelismy pokoj, jednak mieszkanie u ciemnoskorego araba rodem z Sudanu, srednio nam odpowiadalo.
Na szczescie szybko znalezlismy prace, zaczelismy zarabiac, odkladac i juz po 3-4 miesiacach moglismy wynajac mieszkanie. Mieszkalismy tam przez jakis czas w 3-4 osoby, ale losy nam sie roznie potoczyly, w zyciu sie pozmienialo i trzeba bylo sie wyprowadzic i pozegnac ze wspollokatorami.
Ponownie wrocilismy do wynajmowania pokoju, jednak nie u kogos w mieszkaniu, ale w wielkim domu, gdzie kazdy pokoj byl wlasciwie jak male miszkanko, nie mielismy jednak wlasniej kuchni, ani lazienki, te dzielilismy z innymi mieszkancami domu. Kuchnia byla ogromna, byly tam 3 lodowki i 3 kuchenki, wielka zamrazarka, dwa zlewy i wielki stol. Nie bylo problemu z miejscem, czasami jednak zdazalo sie, ze w zlewie staly czyjes brudne naczynia, lub zakielkowal wyrzucony tam groch. Lazienek tez bylo kilka i raczej nie zdazalo sie zebym musiala czekac, az zwolni sie toaleta, jedyna niedogodnoscia bylo to, ze trzeba bylo do nich chodzic na inne pietro. Zalteta byla umywalka i czajnik w pokoju.
Mieszkalismy tam jednak dosc dlugo, zylo sie przyjemnie i wzglednie tanio, nie trzeba bylo placic za prad czy ogrzewanie, wszystko bylo wliczone w cene wynajmu pokoju, ktora byla bardzo przystepna.
Mieszkanie w tym domu spodobalo nam sie jeszcze bardziej, gdy zmienilismy pokoj i przenieslismy sie z „lower villa” (czytaj: suterena), na 1 pietro do wielkiego mozna rzec apartamentu z wykuszowym oknem. Pokoj mial powierzchnie okolo 40m2 i sufit na wysokosci 4.5m. W takich warunkach mozna mieszkac:) Jedynie do lazienki, znowu musielismy lazic pietro wyzej. Dobrze sie nam tam mieszkalo, fajna, spokojna dzielnica, sklepy blisko. Jednak ktoregos pieknego dnia, tuz przed sylwestrem, dostalismy wypowiedzenie i musielismy sie wyprowadzic, poniewaz wlasciciele zdecydowali, ze dom przebuduja i sprzedadza. W koncu, po kilku latach tulania sie i troche takiego studenckiego zycia, nadeszla pora na wynajecie wlasnego mieszkania (tego pierwszego, w ktorym mieszkalismy w czworke nie biore pod uwage, bo nie ja zajmowalam sie wtedy jego szukaniem i wynajmowaniem, poza tym mielismy tam tylko pokoj, a pozostala czesc i tak musielismy z kims dzielic).
Gdy mielismy sie wprowadzac, okazalo sie ze w kuchni tego mieszkania odpadl sufit, musieli to naprawic, w zwiazku z czym nasza wprowadzka przesunela sie o dwa tygodnie. Gdy juz sie wprowadzilsimy, nie zabawilismy tam niestety dlugo, bo jedynie 8 miesiecy, po czym dostalismy wymowienie, uzasadnione tym ze wlascicielka zmienila swoej zyciowe plany i potrzebuje tego mieszkania z powrotem. Pozniej okazalo sie jeszcze, ze szarpneli nam sporo kasy z depozytu, argumentujac to ze w miszkaniu bylo brudno! Mimo ze dokladnie je wysprzatalismy i bylo zdecydowanie czystsze niz to do jakiego sie wprowadzilismy. Niestety nie mialam dokumentacji zdjeciowej, a agencja tak, ponadto wynajmowalam mieszkanie po raz pierwszy i nie bardzo wiedzialam co i jak, pozniej bylam juz madrzejsza;)
Azeby przedstawic Wam charakterystyke tutejszego budownictwa, chcialaby pokazac zdjecie toalety 😉 Zgadnijcie, co tu jest nie tak?? (poza tym, ze jestem na kacu) 😉
A Wy jakie mieliscie perypetie z wynajmowanymi mieszkaniami? Piszcie!