Czasami aż trudno mi uwierzyć, że przyjechałam na Wyspy tylko z jedną walizką, w której mieścił się cały mój ówczesny dobytek i miałam w nim wszystko co było mi niezbędne do życia! Człowiek ma jednak niesamowitą tendencję do osiadania, moszczenia sobie gniazdka i obrastania we wszelkiego rodzaju dobra.
Innym tematem często poruszanym przez minimalistki, jest szafa i ubrania, których często mamy za dużo, a w połowie i tak nie chodzimy. Kupujemy zbyt dużo, często impulsywnie i bez przemyślenia, czy np. dana bluzka pasuje nam do czegokolwiek innego co już jest w naszej garderobie?
Moje preferencje ubraniowe, szumnie zwane „stylem”, choć nigdy nie użyłabym tego słowa w stosunku do mojej garderoby, to proste, gładkie, bawełniane topy lub koszulki z ciekawymi, intrygującymi lub śmiesznymi nadrukami, do tego dżinsy, czasami spódnica (również dżinsowa lub sztruksowa). Wygodne, płaskie buty, najlepiej sportowe. Jednym słowem wybieram styl luźny i swobodny, najważniejsza bowiem jest dla mnie wygoda i własny komfort.
Mimo, być może zbyt dużej ilości rzeczy w domu, lubię gdy mieszkanko jest posprzątane i wszytko jest ładnie poukładane. Ostatnio coś mnie tknęło i staram się ogarnąć przestrzeń wokół siebie, posprzątać, poukładać, posegregować. Sprzątam jak szalona, robię porządki w szafkach i szufladach, to chyba dlatego, że w związku z zawirowaniami zdrowotnymi, ominęły mnie świąteczne porządki i teraz nadrabiam zaległości 😉 Czeka na mnie jeszcze szafa z ubraniami, co stanowi największe wyzwanie, ale odkładam to na wielki porządkowy finał.
Największym problemem przy wszelkich porządkach jest dla mnie pozbywanie się rzeczy. Do wszystkiego mocno się przywiązuję i zawsze uważam, że to i tamto z pewnością się kiedyś przyda, a tę bluzkę na pewno będę nosić, gdy schudnę 10 kilo 😉